Ocena bieżącej sytuacji ekonomicznej - październik 2025 - prezes Adam Glapiński
Dzień dobry Państwu, witam jak co miesiąc na konferencji prasowej po Radzie Polityki Pieniężnej.
Po pierwsze chciałem Państwu zaprezentować nowy banknot okolicznościowy, który oddajemy 5 listopada, wprowadzamy do obiegu już dla wszystkich. banknot kolekcjonerski upamiętniający 1000-lecie koronacji Bolesława Chrobrego.
Wyjątkowo piękny banknot o pięknym formacie. Po raz pierwszy prezentujemy też włócznie.
Dostaliśmy po raz pierwszy zgodę, aby tą włócznie uwidocznić.
Wyjątkowo starannie, pięknie wykonany banknot.
Informuję też Państwu, że trwa właśnie rekrutacja na studia podyplomowe. bankowość w ramach naszej Akademii NBP. To wyjątkowy program realizowany ze współpracy Narodowego Banku Polskiego i KUL-u Lubelskiego. Zachęcam do udziału osoby, które chcą zdobyć specjalistyczną, zaawansowaną wiedzę z zakresu bankowości centralnej i komercyjnej.
Przekazywana jest ta wiedza przez wybitnych naukowców i doświadczonych praktyków.
Zajęcia będą w formie hybrydowej. To jest inwestycja na wagę złota dosłownie w państwa zawodową przyszłość. Zainaugurowaliśmy też kurs Finansy i Polityka Pieniężna, organizowany wspólnie ze Związkiem Banków Polskich i Warszawskim Instytutem Bankowości. Wszystkie te informacje, o których wspomniałem, są dostępne na stronie Akademii, na stronach NBP. Przechodzę do głównego celu naszego dzisiejszego spotkania. Po pierwsze informuję z przyjemnością, że Zarząd Narodowego Banku Polskiego przychylił się do mojej propozycji i podjął decyzję o strategicznym zwiększeniu zapasu złota, aż podwyższając udział złota w naszych rezerwach, aktywach rezerwowych do poziomu 30%.
To oznacza, że kontynuujemy na tyle, na ile się da, szukając korzystnych warunków rynkowych, kupować złota.
Już obecnie mamy te zasoby trochę większe niż do tej pory to przedstawialiśmy i przekraczają w tej chwili 520 ton.
Są warte około 240 miliardów złotych. Cena złota cały czas, jak Państwo wiedzą, rośnie. To stanowi w tej chwili 25% naszych wszystkich rezerw. To jest przezwoity wskaźnik. Idziemy dalej.
Pod względem zasobów złota wyprzedzamy już nie tylko Europejski Bank Centralny, ale także Bank Anglii, cały szereg innych renomowanych banków.
Na świecie zajmujemy w tej chwili 12. miejsce wśród banków centralnych i będziemy złoto kupować dalej, na tyle, na ile będziemy znajdować okazję, żeby je korzystnie kupować.
Jak uczą nasze doświadczenia historyczne, złoto stanowi kotwice bezpieczeństwa państwowego, filarz zaufania do naszej waluty i gospodarki, gwarancję niezależności państwowej i gospodarczej.
Nie będziemy się spieszyć, działać pochopnie. Mamy doświadczony zespół dilerski, który się na tym rynku rozsądnie i z dużym doświadczeniem porusza.
Nasze trzy zasady podstawowe to oczywiście bezpieczeństwo, płynność i dochodowość w długim terminie.
To są zasady, na jakich gromadzimy rezerwy walutowe i złoto.
Złoto jest szczególnym rezerwą. Zasoby złota są ograniczone w skali świata.
Cały zasób złota od początku ludzkości, od początku wydobycia to jest prostopadłościan na boku około 21 metrów.
Tego złota jest mało, jest co roku wydobywane, ale nadal jest go mało.
Złoto jako jedyne z walorów posiadanych w rezerwach nie stanowi niczyjego zobowiązania, nie jest niczyim kredytem.
Gwarantuje nam bezpieczeństwo.
Jak kiedyś JP Morgan powiedział słynne sformułowanie, jest tylko jeden pieniądz, złoto. Jeden prawdziwy pieniądz, złoto. Reszta to kredyt, czyli wszystkie inne waluty.
Co nie zmienia faktu, że oczywiście podstawową część rezerwy gromadzimy w obligacjach dolarowych.
Dolar jest walutą światową, jest walutą naszego świata zachodniego i oczywiście gromadzimy w dolary, ale zwiększamy udział złota.
Tak robią zresztą wszystkie najważniejsze banki centralne. Na świecie jest coraz więcej napięć geopolitycznych, zmieniających się szybko relacji gospodarczych, rywalizacji.
No i po prostu to jest niezbędne absolutnie z naszego punktu widzenia. Złoto jest absolutnie płynne też. W każdej chwili można złoto sprzedawać, obracać nim. I złoto wreszcie jest dochodowe. Przy umiejętnym gospodarowaniu, zarządzaniu złotem wspiera dochodowość naszych rezerw. Od początku lat 70. ubiegłego wieku cena złota wzrosła z około 40 dolarów za uncję do obecnie 4 tysięcy dolarów za uncję. I nadal pnie się w górę. Czyli to jest wzrost średnio 7% rocznie. To niemal tyle samo, co dobre akcje amerykańskie, obarczone przecież wielkim ryzykiem i znacznie więcej niż obligacje.
Przechodząc do polityki pieniężnej. Na wczorajszym posiedzeniu, jak Państwo wiedzą, Rada zdecydowała o obniżeniu stóp procentowych o 25 punktów bazowych.
Łącznie w bieżącym roku obniżyliśmy stopę aż o 125 punktów bazowych. W tym stopę referencyjną obecnie do 4,5%.
To jest bardzo znaczące złagodzenie polityki pieniężnej, które przekłada się na sytuację makroekonomiczną, a muszę dodać przy okazji, chociaż to nie jest celem przecież naszego działania, ale korzystne dla naszej gospodarki, Zmniejsza to bardzo koszty obsługi długu publicznego finansowane przez budżet.
To zmniejsza koszty obsługi długu publicznego o ponad 17 miliardów złotych w ciągu dwóch lat.
Mniej w pierwszym, więcej w drugim.
Zmniejszyliśmy koszty obsługi długu, to jest wsparcie dla polityki rządu, ponad 17 miliardów złotych. Ale oczywiście polityka stóp procentowych jest nakierowana na coś innego, na walkę z inflacją, na stabilność złotego.
Przedstawię teraz krótko uzasadnienie wczorajszej decyzji. Nie ukrywam, że dyskusja była długa i żywa. Ale jak Państwo zobaczą za kilka tygodni, kiedy udostępnimy wynik głosowania, ta dyskusja była owocna.
Przede wszystkim we wrześniu, według wstępnych szacunków GUS-u w każdym razie, inflacja wyniosła tylko 2,9%. A więc była taka sama jak w sierpniu. Oznacza to, że już w trzeci miesiąc z kolei inflacja kształtuje się na poziomie zasadniczo zgodnym z celem NBP.
Cel NBP to jest 2,5 plus minus 1. 2,9 jest satysfakcjonujący oczywiście i zgodny z naszym działań.
Co więcej, to jest ten drugi element, który bierzemy zawsze pod uwagę bardziej, bierzemy niż pierwszy, niż bieżące notowanie.
Poprawiły się perspektywy na najbliższe miesiące. Pan prezydent podpisał wreszcie ustawę mrożącą cenę energii, w tej wersji, którą rząd przedstawił.
Dzięki temu ceny energii elektrycznej do końca tego roku nie wzrosną. W efekcie aktualne prognozy wskazują, że inflacja w czwartym kwartale pozostanie na poziomie zbliżonym do 3%.
Czekaliśmy, aż te ceny energii wreszcie będą jakoś określone. Ważny element kształtujący ceny dla konsumentów.
Jednak jednocześnie widzimy pewne istotne ryzyka dla kształtowania się inflacji na poziomie zgodnym z celem NBP.
To jest nasz cel w średnim okresie. Średni okres, Państwo często pytają, no to się inaczej definiuje ekonomicznie, ale to jest mniej więcej około dwóch lat. Dlatego Rada pozostaje cały czas ostrożna. Nie chce działać zbyt pochopnie. Aby nie obniżać, a potem na przykład nie podwyższać stóp procentowych, to byłoby wysoce niewłaściwe.
Po pierwsze, pomimo spadku inflacji od ponad roku przekracza 2,5%, a więc środek naszego celu.
Ponadto tzw. inflacja bazowa, co pozostaje centralnym punktem naszego odniesienia, pozostaje uparcie powyżej 3%.
Nie jest to przypadek tylko Polski, w prawie wszystkich krajach tak jest, ale jest.
Ta podwyższona inflacja bazowa zwiększa ryzyko wybicia inflacji ogółem z przedziału odchylenia od celu w przypadku wzrostu cen energii czy żywności, który zawsze może nastąpić w następnych latach.
Po drugie, ceny energii elektrycznej zostały zamrożone do końca roku. W obecnym stanie prawnym od stycznia nastąpi ich odmrożenie.
Zakładając obecną wysokość taryf, odmrożenie cen energii elektrycznej podwyższy inflację konsumencką o 0,3 do 0,4 punktu procentowego.
Niewiele, ale jednak.
W dalszym okresie ryzykiem kolejnym dla cel energii jest zapowiedziane wejście w systemu ETS2 w Unii Europejskiej, jak Państwo wiedzą, w 2027 roku.
W związku z tym są nieszczęsną polityką klimatyczną.
Nic nie zapowiada, żeby Unia się z tym zatrzymała.
Dla Polski to jest wyjątkowo niedogodne, dla Niemiec korzystne.
To by doprowadziło do silnego wzrostu cen paliw i ogrzewania gdzieś w 2027 roku.
Szacunki obecne wskazują, że wprowadzenie systemu ETS2 w Polsce mogłoby podwyższyć inflację nawet o 2 punkty procentowe.
My musimy 2027 rok już brać pod uwagę, a to jest w naszym horyzoncie decyzyjnym.
Po trzecie, popyt w gospodarce rośnie relatywnie szybko, co dobrze, ale to nie sprzyja obniżaniu inflacji.
W drugim kwartale dynamika PKB wzrosła do 3,4, w tym silnie przyspieszył wzrost konsumpcji. I to bardzo dobrze, powtarzam, dla naszej gospodarki. Chcemy, żeby gospodarka rosła jak najszybciej. No ale to jest oczywiście efekt proinflacyjny.
W trzecim kwartale roczna dynamika PKB prawdopodobnie utrzyma się na solidnym poziomie. A w całym 2025 wzrost PKB powinien być wyższy niż w roku ubiegłym.
Pokazuje to, że obecna wysokość stóp procentowych nie stanowi ograniczenia dla możliwości osiągania szybkiego wzrostu gospodarczego przez Polskę.
Nie jest hamulcem. Te relatywnie wysokie stopy procentowe w Polsce, nominalnie wysokie. O tym dalej będę jeszcze mówił.
Ten szybki wzrost gospodarczy z czego wynika? Z czego wynika? Wielokrotnie o tym mówiłem, powiem jeszcze raz.
Z czego wynika ten szybki wzrost gospodarczy Polski? W ciągu ostatnich 30 lat to jest prawie 4% średnio, corocznie.
Niesamowity sukces gospodarczy Polski, cud gospodarczy Polski. Jak na całym świecie się mówi, poza Polską, jeszcze raz to powiem, od 10 lat to mówię.
Wszędzie na świecie się używa tego. Polski cud gospodarczy. 4% wzrostu przez 30 lat średnio. A inne kraje, te bogatsze, zachodniej Europy i w ogóle świata zachodniego, 1%, 0%, plus 2%, 1,5% i to są dobre dla nich wyniki. A my 4%. Dlatego się tak szybko zbliżamy do średniego poziomu tamtych krajów. I oby tak dalej było. Z czego to wynika? To wynika przede wszystkim z ciężkiej pracy i przedsiębiorczości Polaków.
Z ciężkiej pracy i przedsiębiorczości Polaków. W tym, proszę Państwa, długości pracy. Dlatego każde pomysły skracania czasu pracy w Polsce, tak czy inaczej, w takim czy innym pomyśle, są przeciwko interesowi Polski.
Takie pomysły można realizować dopiero po osiągnięciu poziomu przyzwoitego. Co to jest przyzwoity poziom?
Definiujemy go, że to jest poziom dzisiejszej Francji czy dzisiejszej Wielkiej Brytanii. Na głowę oczywiście, per capita, dla każdego obywatela.
Wtedy można jakoś o tym myśleć. Skracanie czasu pracy, tygodnia pracy, dziennego wymiaru pracy jest przeciwko interesowi Polski jako całej.
Czas pracy, jakby to nam się podobało czy nie podobało w tym wypadku, wynika, czas pracy jest też źródłem tego cudu gospodarczego. Polacy należą do najciężej pracujących narodów w Europie, a nawet na świecie, mówię o świecie bogatym, zaawansowanym, do którego należymy.
Polacy należą do najciężej pracujących narodów. W tym przede wszystkim kobiety, Polki. Kobiety, Polki pracujący na pełnych etatach najczęściej. Na pełnych etatach w pełnym wymiarze. To jest rzadko spotykane w krajach wysoko rozwiniętych. W tych kilkudziesięciu najbogatszych krajach. Ale to jest źródłem naszego sukcesu, źródłem naszego tempa wzrostu. Przykro mi, to jest oczywiście olbrzymi koszt, który ponoszą polskie rodziny, olbrzymi koszt, który ponoszą dzieci wychowywane w tych warunkach, kiedy matka wraca wieczorem czy późnym popołudniem do domu zmęczona.
To jest oczywiście skutkiem, tego też jest mały przyrost naturalny, chociaż tu jest dużo przyczyn kulturowych, cywilizacyjnych.
Nie sprzyja to dzietności oczywiście. Liczba godzin przepracowanych przez jednego pracującego w Polsce należy do najwyższych.
Wynosi średnio ponad 38 godzin tygodniowo. Jak to jest na tle innych krajów, jest to o 30% więcej niż przeciętnie w strefie euro.
30% więcej niż w strefie euro. W tej bogatej strefie euro. Ale na przykład już o 50% więcej niż w Niemczech. O 50% więcej niż w Niemczech. Dłużej pracujemy. I powtarzam, przede wszystkim jest to wysiłek kobiet. Kosztem rodzin niestety, kosztem dzieci, kosztem dzietności, ale za to Polska cywilizacyjnie ma szansę chce doścignąć te kraje najbogatsze, a wtedy ponownie można się nad tym wszystkim jakby pochylić, zobaczymy, jak będzie wyglądał świat zresztą wtedy. To się nie bierze znikąd, to nie jest jakiś cud, w sensie, że to spływa z nieba. Polski cud gospodarczy bierze się z pracy, z wytężonej, ciężkiej pracy.
Także polskich przedsiębiorców, wyjątkowo kreatywnych i wyjątkowo pracowniczych.
Podobnie jak inne cudy w przeszłości, taki jak koreański cud, też z pracy, wyjątkowo ciężkiej pracy, długiej pracy, nieprzerwanej pracy, trwający zresztą nadal w jakimś sensie.
Z wyjątkiem cudu niemieckiego, powojennego, gdzie napłynęły ogromne środki z zagranicy, plan Marszala itd. Ale też na pewno tam było bardzo dużo składnika pracy. Po wojnie ludzie się chcieli odbudować.
Wracam do zagrożeń dla inflacji. Po czwarte dynamika płac spowalnia, ale z punktu widzenia inflacji jest wciąż za wysoka. W sierpniu w sektorze przedsiębiorstw, ten wskaźnik taki twardy, którym się posługujemy, dynamika wynagrodzeń wynosiła 7,1, a wzrost płac realnych powyżej 4%.
To znaczy, że w całej gospodarki ponad 8% średni wzrost płac nastąpił. To jest lepiej niż 11, jak mieliśmy, czy 10. To nie jest dwucyfrowy wzrost, ale nadal to jest wzrost daleko wyższy niż wydajność pracy lub inflacja.
To jest wzrost, który napędza inflację, proinflacyjną. Scenariuszem bazowym jest dalszy spadek dynamiki płac. I on się dokonuje powoli i to jest korzystne.
To też takie elementy, z punktu widzenia otrzymujących płac, oczywiście niekorzystne. Z punktu widzenia inflacji mówię wszystko. Z punktu widzenia polityki pieniężnej.
Jednak zobaczymy, jak ten proces będzie postępował. To zawsze dużo uwagi temu Rada Polityki Pieniężnej poświęca i każdy, kto analizuje inflację.
Po piąte, ta polityka fiskalna, o której się tyle mówi. Polityka fiskalna od bardzo dawna pozostaje luźna w Polsce, jak Państwo wiedzą.
Wyjątkowo luźna na tle Europy. Albo najluźniejsza, pomijając ekstremalny przypadek innego kraju.
To jest największe ryzyko dla inflacji i stabilności makroekonomicznej w średnim i długim okresie.
Nie na bieżąco w tym momencie, ale ta dynamika jest w tym zagrożeniem.
Mamy w projekcie ustawy budżetowej obecnym, rząd założył, że deficyt sektora finansów publicznych znów wzrośnie i to aż do 6,9% PKB.
Mamy zatem znowu do czynienia z poluzowaniem polityki fiskalnej. Polityka fiskalna działa więc proinflacyjnie niestety i obniża przestrzeń do obniżek stóp procentowych.
To co mówię nie jest w żadnej mierze krytyką rządu. My doskonale wiemy co rząd może, czego nie może, jakie ma ograniczenia, jakie ma tutaj bariery. jakie ma możliwości działania. I obserwujemy to z uwagą, jak stara się z tego wybrnąć. Ale dla nas to jest fakt zewnętrzny. Nigdy nie recenzujemy działań rządowych i szczęśliwie udało nam się z ministrem finansów ustalić taki dobry modus vivendi. Narodowy Bank Polski w żadnym mierze nie recenzuje polityki Ministerstwa Finansów, Ministerstwo Finansów, Minister Finansów nie recenzują polityki Narodowego Banku Polskiego.
Czyli mamy wzorcowe, konstytucyjne relacje dwóch instytucji po obu stronach ulicy Świętokrzyskiej. Jak wiecie w historii naszej 30-letniej rzadko tak bywało, ale obserwujemy oczywiście swoje działania i są czasami dla nas korzystne, czasami niekorzystne.
Z naszych punktu widzenia celów, które nam zostały wyznaczone przez ustawę i konstytucję.
Powiedziałem, że ta polityka fiskalna oczywiście ogranicza przestrzeń do obniżek stóp procentowych. Ale chciałem to jeszcze podkreślić mocno. Ogranicza to nie znaczy, że całkiem ją zamyka.
Podkreślam, ogranicza to nie znaczy, że ją zamyka. Ale ogranicza. Cały czas musimy ją dobrać pod uwagę i mieć w tyle głowy. I oczywiście obserwujemy z uwagą ostatnie próby zacieśniania polityki fiskalnej przez ministerstwo. Obserwujemy, jakie są losy tych działań, co z tego się uda i jak to się dzieje. Tak, żeby nie było, że tutaj ograniczamy się tylko do jednostronnego patrzenia. Ale my przyjmujemy wszystko, co na zewnątrz tego budynku jest na zewnątrz Narodowego Boku Polskiego jako coś danego, jak pogoda, jak koniunktura światowa.
Coś, co po prostu bierzemy pod uwagę, uwzględniamy i działamy zgodnie z tą rzeczywistością.
Nie mówimy, czy to jest dobrze, czy źle, czy ktoś działa prawidłowo, czy nieprawidłowo. Przyjmujemy to. Nie mamy na to żadnego wpływu.
Wzrost deficytu w Polsce w ostatnich latach, o tym już mówiłem poprzednio, to złudziło pewne reakcje publiczne, różne, w niewielkiej części ze wzrostu wydatków na obronę narodową.
To taki trochę jest mit. W niewielkiej części. Żeby tak było, to by było dobrze. Ten wzrost deficytu wzrósł z powodu wydatków zbrojeniowych zwiększonych, który musimy ponosić ze względu na politykę Rosji, odpowiada za około 23% wzrostu deficytu na przykład w 2024 roku, czyli w zeszłym roku. Jak wierzymy w 24 względem 21, to to jest mniej więcej 23%. Na początku to było 20%, potem więcej.
Czyli to jest poniżej 1,5% wzrostu deficytu. A deficyt w tym czasie wzrósł z 1,7% PKB, Do 6,6% PKB. Dlaczego rośnie deficyt w Polsce? No rośnie głównie ze względu na wydatki socjalne, ze względu na większe wydatki socjalne i tak zwane bieżące wydatki publiczne, w tym podwyżki wynagrodzeń do wybranych grup społecznych, które obserwowaliśmy, kilkudziesięcioprocentowe.
Ponad 60% przyrostu deficytu to są te podwyżki wynagrodzeń do wybranych grup społecznych, czyli ogólnie bieżące wydatki publiczne i wydatki socjalne, a wydatki obronne to mówię 23%.
No i jeszcze koszt, jakim jest oczywiście obsługa zadłużenia zagranicznego. W tym roku wzrośnie do około 70 miliardów.
Z tego punktu widzenia warto wspomnieć, że dokonane obniżki stóp procentowych w tym roku istotnie obniżają koszty obsługi długu publicznego.
O czym wspominałem już. Według naszej symulacji obniżka stóp procentowych za 25 punktów bazowych, które ostatnio dokonaliśmy, obniża te koszty o ponad 17 miliardów w ciągu pierwszych dwóch lat. I to jest duża ulga. Ponownie o tym mówię. To jest jakby nasz wkład, chociaż to nie jest naszym celem, powtarzam.
Tak jak nie jest naszym celem ulga dla kredytobiorców, spłacających kredyty.
Naszym celem jest walka z inflacją, stabilności złotego. To jest konstytucyjny, ustawowy cel NBP. Do tego stabilność sektora bankowego dodano później. Ale to jest nasz cel. Jak były wysokie stopy procentowe, to my nie działaliśmy przecież przeciwko kredytobiorcom, ani przeciwko rządowi, że miał wysokie koszty obsługi. Walczyliśmy z inflacją, jak widać, ze skutkiem.
Proszę sobie wyobrazić ogrom także psychologicznego trudu, jaki członkowie Rady Polityki Pieniężnej ponieśli w ostatnim okresie, w ostatnich lat, kiedy musieli te wysokie stopy wprowadzać i realizować. Niechęć powszechną, społeczną, rządową i ze wszystkich stron życia politycznego, publicznego itd. A te stopy były niezbędnym, gorzkim lekarstwem, żeby zdusić inflację, co nam się udało w możliwie najszybszym czasie.
Obecnie to, że jesteśmy w celu inflacyjnym jest wielkim sukcesem. Pomyślcie, gdybyśmy tego nie zrobili tak szybko. A nie dałoby się bez tych drastycznie wysokich stóp. I z tych stóp wysokich zaczęliśmy schodzić szybko, natychmiast jak to było możliwe i szybko zeszliśmy.
Tak tylko przypominam, teraz jest nastrój inny. Inflacja od kilku miesięcy kształtuje się na poziomie zgodnym z celem inflacyjnym.
Perspektywy na najbliższe miesiące poprawiły się, także widzimy pewne, jak już mówiłem, zagrożenia w średnim okresie.
Postępujemy więc ostrożnie, jak zawsze, jak każdy bank centralny.
Prowadzimy konserwatywną politykę pieniężną, ostrożną politykę pieniężną.
Także rozumiem, dla niektórych to może być, że działamy za wolno, za wolno obniżamy na przykład stopy procentowe.
My działamy z posiedzenia na posiedzenie. Tak jak Europejski Bank Centralny, jak Bank Szwecji, jak Bank Norwegii, jak wszystkie inne banki.
Proszę pamiętać o odmienności regulacji Banku Centralnego Amerykańskiego, systemu rezerw federalnych.
Ten bank jest odpowiedzialny za dwie kwestie. Za pieniądze, za stabilność pieniądza, czyli za ceny, za inflację i za zatrudnienie, czyli za koniunkturę.
To jest prywatny bank odpowiedzialny za te dwie rzeczy i tu musi jakoś grać. Czasami ma jakby za luźną politykę pieniężną, za niskie stopy, no bo chce stymulować wzrost gospodarczy, zatrudnienie. I odwrotnie. To jest zupełnie co innego. Te porównania czasami się pojawiające w mediach są błędne, nie biorą tego pod uwagę.
Tam też jest taka sytuacja, że ten bank nie ma takiego statusu niezależności mocnego jak banki europejskie nasi i NBP.
Nie jest zagwarantowany konstytucyjnie czy ustawowo niezależność banku tak silnie. Co ostatnio będzie było tak odnotowywane?
Nasze są na szczęście. Dlatego, że rozbieżność pewna, techniczna, pragmatyczna bieżącego celu, interesu Ministerstwa Finansów, czyli rządu ogólnie rzecz biorąc, czy większości parlamentarnej i Narodowego Banku Polskiego są normalne.
Po obu stronach Świętokrzyski są trochę inne cele wyznaczone i z czego innego jesteśmy rozliczani. I pewne tutaj napięcie zawsze musi być. My chcemy inflacji w celu, rząd chce i większość parlamentarna jakby zawsze by chciał trochę wyższej inflacji niż ta w celu, bo przynosi to większe dochody budżetowe i redukuje zadłużenie i rząd by chciał niższych stóp procentowych niż z naszego punktu widzenia trzeba aplikować. Bo to oznacza mniejsza koszt obsługi zadłużenia. To jest normalne i to jest logiczne i to jest wplecione w nasze uregulowanie ustawowe, konstytucyjne. A my inaczej. A my jesteśmy skierowani wyłącznie na walkę z inflacją, stabilność złotego.
Dopiero jak to jest zagwarantowane, wtedy pomagamy rządowi.
Każdemu rządowi, jaki się w Polsce może pojawić, pojawiał i tu jesteśmy oczywiście w pełni deklarowani.
Mamy jedną Polskę, żeby tu nie było żadnych wątpliwości.
Dzisiaj stopy procentowe NBP jak wyglądają? Czy one są wysokie na tle innych gospodarek, czy nie?
Nie odbiegają znacząco od tych innych gospodark. Z kim się należy porównywać?
Oczywiście z Europą Środkowo-Wschodnią. To jest nasz region, do którego się możemy odnosić, gdzie jest jakieś podobieństwo gospodarcze. Mamy niższe stopy nominalne w tej chwili niż Węgry i Rumunia, a nieco wyższe niż Czechy. Tu jest wykres. Stopy procentowe są w Polsce niewiele wyższe niż w Stanach Zjednoczonych czy Wielkiej Brytanii. Niższe stopy ma oczywiście strefa euro. Strefa euro oczywiście ma niższe stopy tam na samym końcu, Ale dlaczego? Strefa euro się bardzo wolno rozwija, a czasami w ogóle. Ma bardzo niski wzrost gospodarczy. Oczywiście każdy ekonomista wie, im szybszy wzrost gospodarczy, tym siłą rzeczy pojawiają się jakieś napięcia inflacyjne i jest ta inflacja.
Jak jest gospodarka w stagnacji, to ceny nie rosną, a jak gospodarka jest w ogóle w upadku, w kryzysie, to ceny maleją.
Taki niewykształcony człowiek mógł powiedzieć, że to dobrze, że ceny maleją, ale to znaczy, że jest kryzys, że się zamyka przedsiębiorstwo, że jest bezrobocie, że jest bieda.
Jak się gospodarka rozwija, to im szybciej się rozwija, tym ta inflacja jest wyższa i tym bardziej bank centralny musi ją kontrować stopami procentowymi wyższymi.
Stąd jakby na tym wykresie właśnie to widzimy. Jeszcze oczywiście bardziej wnikliwie można na to patrzeć przez realne stopy procentowe, te nominalne odnoszone do inflacji. Czy to oznacza, że nie ma przestrzeni do dalszej obniżki? Oczywiście może tak być, że jest. Ta przestrzeń jest w zależności od tego, jak widzimy te najbliższe kwartały.
Decyzje będziemy podejmować z posiedzenia na posiedzenie, tak jak EBC, tak jak Europejski Bank Centralny, jak wszystkie inne banki.
Tak jak w tej chwili to widzę, to taka przestrzeń, jeśli się utrzymają te dobre dane, być może jest.
Proszę pamiętać, że w listopadzie będziemy po naszej projekcji listopadowej. To jest taki święty ten nasz dokument, taki głęboka analiza gospodarki i podstawowych trendów z kwartału na kwartał, z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał i z roku na rok. I na podstawie tej projekcji podejmiemy decyzję już w listopadzie. Wszystko jest przed nami.
Oczywiście stopy nie mogą maleć w nieskończoność i zawsze w zależności od tych zagrożeń widocznych, no to ta nadwyżka nad stopą inflacji jest. I w krajach Europy Środkowo-Wschodniej jest większa niż na zachodzie Europy. Dlatego, że się rozwijamy szybko. To jest cena czy aspekt szybkiego rozwoju. Ale niech Bóg nam da jak najszybszy rozwój.
To jest naszą szansą. Proszę pamiętać, że szybki wzrost gospodarczy redukuje też nasze zadłużenie i pcha w ogóle całą gospodarkę do przodu, do lepszych rozwiązań.
Nasz mandat podstawowy to jest stabilność cen.
Dodatkowo innymi ustawami mamy wprowadzone stabilność sektora bankowego, która w tej chwili jest niezagrożona.
Będziemy się tego trzymać i będziemy to realizować.
Dziękuję bardzo. Proszę o pytania.
Dziękuję bardzo Panie Prezesie. Bardzo prosimy o pytania.
Pani redaktor Agnieszka Barteczko, Bloomberg News.
Dzień dobry, dziękuję. Część analityków interpretowała Państwa decyzję o obniżce stóp wczoraj i też sformułowania w komunikacie jako taką zapowiedź kontynuowania obniżek w listopadzie. Czy to jest słuszna interpretacja Pana zdaniem? Chciałam jeszcze dopytać, jak dużą wagę Rada przywiązuje obecnie do luźnej polityki fiskalnej? Czy można to tak rozumieć, że skoro obcięli Państwo stopy już teraz, nie czekając na listopadową projekcję, to czy ten wysoki deficyt jednak aż tak dużego ryzyka dla inflacji nie stwarza jak inne czynniki? Dziękuję.
Ja już trochę o tym mówiłem. Wiem, jakie były oczekiwania. Co prawda, jak przeanalizowaliśmy do końca, tak ilościowo połowa analityków się spodziewała, połowa się nie spodziewała. Ale jak już mówimy to od dwóch chyba lat, podejmujemy decyzję każdorazowo z posiedzenia na posiedzenie.
To znaczy na danym posiedzeniu mamy konkretne dane i podejmujemy decyzję.
Oczywiście jest większy luksus podejmowania decyzji, jak jest projekcja, czyli w listopadzie. Ale jaka będzie do końca ta projekcja, dokładnie w szczegółach Rada nie wie.
Prace trwają do ostatniej chwili, chociaż główne oczywiście elementy są mi znane.
To jest praca stawu Elbepowskiego i praca nad modelami ekonometrycznymi. Także tu nic nie jest przesądzone. I nie jest tak, że jak dokonaliśmy decyzji teraz, to nie dokonamy jej w listopadzie.
Albo jak dokonaliśmy teraz, to znaczy, że w listopadzie też jej dokonamy. No bo taką świętą tradycją polską trochę jest, że w grudniu się nie podejmuje decyzji.
Nie wiem, skąd to się wzięło. To u nas specyficzne, ten nastrój świąty, ale czy to się przenosi na polikę pieniężną?
Raz chyba było wyjątek w tej zasadzie, jak był kryzys finansowy chyba w 2008 roku. Ale do tej pory w grudniu żadnych decyzji nie było. Ale to nie jest żaden ustawowy czy przepisowa reguła oczywiście, żeby nie zaskakiwać rynku wtedy, kiedy wszyscy prezenty pod choinkę szykują.
No taki zwyczaj jest. Mówimy o tym listopadzie. Ja o tym listopadzie nic nie mogę powiedzieć. Rada mnie do tego nie upoważniła. Część rady zapewne o tym nie mówili. Przyjęła, że jak teraz, to nie w listopadzie, bo chcieli w listopadzie, a część przyjęła może, że jak teraz, to i w listopadzie. Nie wiem.
To jest 10 osób ze mną włącznie, jest kilkugodzinna rozmowa i jest głosowanie. Zwykle ta kilkugodzinna wymiana zdań powoduje, że prawie wszyscy są zgodni w tej decyzji, no bo taka zgodność decyzyjna ma też znaczenie, że mamy tą politykę.
Jest jeden członek Rady Polityki Pieniężnej, jak wiecie, który ma trwale inną pozycję i tego nie ukrywa.
Ja nie mówię, jak wczoraj wygląda głosowanie, bo to jest tajemnica, ale przez ostatnie kilkudziesięciu głosowań jedna pani profesor zawsze głosowała za stopami wyższymi o dwa punkty procentowe albo jeden punkt procentowy.
Ma takie teoretyczne przekonanie. Ale poza tym była daleko idąca zgodność. Prawie całkowita albo całkowita. Po dyskusji, bo przed dyskusją z różnymi stanowiskami przychodzą członkowie Rady, czemu dają wyraz w wywiadach udzielanych Państwu.
No więc ten listopad, proszę Panią, tu w żaden sposób się nie zmienił. To jest tak jak w Totolotka czy w Kasynie. To, że przed chwilą wypadło 49 czy tam czerwone, tym bardziej, to nie znaczy, że w następnym kręceniu też nie wyjdzie czerwone. A w toto lotka to, że wyszły jakieś tam cyfry czy liczby, to nie znaczy, że w następnym losowaniu nie wyjdą te same.
To matematyka mówi, że to prawdopodobieństwo jest to samo. Ci, co uważają, że jak coś było, to już teraz nie może być, to się mylą, ulegają takiemu psychicznemu złudzeniu.
No więc tutaj po prostu siadamy, przez ten miesiąc analizujemy dane, które napływają. Potem siadamy nad tą projekcją.
Ona będzie bezpośrednio przed posiedzeniem. Nie będziemy mieli dużo czasu, ale dogłębnie się nad nią pochylimy z analitykami, indagując na analityków, wypytując i tak dalej, i tak dalej. I tych ekonometryków, którzy robią ten model. I potem siadamy i się okazuje, jakie mamy zdanie.
Nic na ten temat więcej nie mogę powiedzieć. Mam nadzieję, że nie zmienią się te czynniki zewnętrzne jakieś niekorzystne.
No nic na to w tej chwili odpukać nie wskazuje.
Się układają korzystnie w tej chwili te parametry światowe, cenowe, te energie na przykład i tak dalej, i tak dalej.
Dlaczego się układają korzystnie? Bo niekorzystnie się układa koniunktura światowa. Bo świat zachodni stanął trochę, słabo się rozwija, nie rozwija się.
W Niemczech mamy już trzy czy czteroletnią stagnację gospodarczą.
Naszego głównego partnera tego 30-procentowego. Czy to jest dobrze? No to jest niedobrze oczywiście. Ale to powoduje, że ceny są niskie surowców itd. Cały zachód słabo te surowce zużywa i dzięki temu ceny są niskie. Z żywnością jest trochę inaczej, ale też. A drugie Pani pytanie było, czy to znaczy, że ta luźna polityka fiskalna nie wpływa. Jak się Pani zastanowi, z tą luźną polityką fiskalną jak to jest?
Ona jest, ten deficyt jest, zadłużenie rośnie, deficyt jest na jakimś tam poziomie, trochę rośnie. To jest stan dany w danym momencie. Jest tak, jak jest. I przy tym właśnie deficycie, przy tym zadłużeniu mamy tą inflację właściwie w celu, w tym paśmie odchyleń. To jest taka sytuacja.
Teraz czy ten deficyt rośnie, czy wpływa jakoś na tą sytuację? To luźna polityka oznacza jakby różne rzeczy. Sam stan, że jest tak ogromny ten deficyt i sama sytuacja, że rząd prowadzi luźną politykę.
Nie widzimy w polityce rządu w tej chwili jakichś działań na rzecz poluzowania polityki fiskalnej. Wprost przeciwnie, to rząd się stara, znaczy minister finansów się stara, żeby ją jakoś zacieśnić. Rozpoczliwie się stara i szuka pewnie jakiejś tam ogromnej ilości pracowników, urzędników po drugiej stronie Świętokrzyskiej. w tej chwili grzebią i szukają, gdzie by tu można zacieśnić tą politykę.
Bardzo dużo naszych urzędników tutaj, ekspertów w Narodowym Okupackim pracowało w poprzednim Ministerstwie Finansów. My wiemy, jak to wygląda.
Oni tam gorączkowo mają takie zadanie i szukają, gdzie by tu można jakieś oszczędności, jakichś przychodów znaleźć.
No i wiemy, że tu jest ta kwestia rozmowy ministerstwa z prezydentem.
Prawdopodobnie jakieś, ja nie mam pojęcia, są jakieś rozmowy na ten temat.
No bo zwykle jak się zmniejsza deficyt, ogranicza się wydatki i zwiększa przychody. Jak można zwiększyć przychody? Po pierwsze przez silny wzrost gospodarczy, to mamy, ale po drugie przez wzrost podatków oczywiście, czy jakichś tam innych tego typu opłat, akcyz i tak dalej, ograniczenia zwolnień.
To lista pewnie stu kilkudziesięciu rzeczy. No i tutaj na pewno szuka rząd. Nie widzimy w rządzie w tej chwili tendencji do tego, żeby szukał miejsc, gdzie dodatkowe pieniądze wyda. Śledzimy to wszystko. To nie jest nasze najważniejsze zadanie, ale śledzimy.
Jest nam to referowane. Są jakieś tam te prace nad tą asystencją dla niepełnosprawnych. To byłby jakiś wydatek kolejny, dodatkowy.
No nie wiem, jaki to jest zakres w ogóle. My to wszystko śledzimy. Ale głównie boimy się ETS-2 w 2027 roku, wynikającego z polityki unijnej, jak już mówiłem. I się modlimy, żeby tam jakiś rozum powrócił do Komisji Europejskiej i żeby zaprzestała tych działań, które w Polskę tak mocno uderzają.
No ale szanse są małe, bo mówię, dla Niemców to nawet jest korzystne. Ale u nas by tą inflację mocno podniosło. A dla nas jest wszystko jedno, z czego ona wynika. Jakie są przyczyny tej inflacji. My musimy ją zwalczać.
Nie wiem, czy Pani zadowolona z tej odpowiedzi. Nie jesteśmy spokojni z tego tytułu, ale nie widzimy tu jakby tego rosnącego zagrożenia. To jest zagrożenie na określonym poziomie, które my bierzemy pod uwagę i które jest w obecnych danych. I dlatego się tak nie spieszymy pochopnie, na łeb, na szyję, że tak powiem nie lecimy z tymi stopami w dół. Tak bym to wulgarnie powiedział. Obserwujemy sytuację z miesiąca na miesiąc. Proszę o następne pytanie.
Bardzo proszę, kolejne pytanie. Pan redaktor Rafał Tuszyński, PAP Biznes.
Dzień dobry. Panie prezesie, powiedział pan, że stopy procentowe nie mogą spadać w nieskończoność. To jaki byłby docelowy poziom stóp?
To jest takie pytanie, które pan zadaje często. Wie pan, że żaden bank na świecie, a my w szczególności tak samo, nie mamy żadnych docelowych stóp.
Uczeni ekonometrycy sobie tam robią różne teorie na ten temat naturalnej stopy procentowej itd.
No to się to analizuje, jesteśmy informowani, ale tak naprawdę my patrzymy praktycznie. Jest dana sytuacja i ustalamy stopy, które są korzystne.
No w tej chwili jak tu siedzimy, no to widzimy jaki tu jest zakres jeszcze. Gdyby się nic nie zmieniło, wszystko by było idealnie. Ale problem w tym, że wszystko się zmienia. Ale gdyby było tak idealnie jak jest, no to jest przestrzeń. To jest przestrzeń, żeby te realne stopy zmniejszyć.
Czyli, żeby obniżyć nominalne, jeśli ta inflacja jest 2,9% na przykład. No to nie ma powodu, żeby było tu 2,9%, a stopy, żeby były 4,5%.
Ja to kiedyś powiedziałem na konferencji, się z tego nie wycofuję, chociaż nie mam tu poparcia Rady, ani podstaw Rada mnie do tego nie upoważniła.
Ja tak myślę, że tu w kierunku tych 4% można iść, jeśli się utrzyma inflacja w ten sposób.
Jak będzie to 4, no to zobaczymy wtedy, czy jeszcze jest droga, żeby odrobinkę tam obniżyć, czy trzeba podwyższyć, no już wtedy. No w krajach, powtarzam, szybko rozwijających się, jak Polska. Polska się najszybciej rozwija. No Rumunia się szybciej rozwijała, uderzyła głową w ścianę.
Obserwujemy bardzo szczegółowo i wczoraj też analizowaliśmy, było nam przedstawione informacja o Rumunii, która pędziła niesamowicie, zadłużyła się w tym za granicą, niestety uderzyła głową w ścianę i teraz ma zimny prysznic.
Łącznie z zakłóceniem procesów demokratycznych, jak wiecie i wszystkiego.
My tego unikniemy, jesteśmy zrównoważeni. No ale obserwujemy jakby tą sytuację i patrzymy jak jest.
Co miesiąc jakby podejmujemy decyzję. Jakby było wszystko tak ładnie jak teraz, dzisiaj to wygląda, no to według mnie bym radę namawiał, żeby w tym kierunku iść, ale ostrożnie, też po 25, patrząc jakie są efekty. Bo proszę pamiętać, że nasze niższe stopy przekładają się na inną projekcję. Przy niższych stopach dochodzimy do tego 2,5 naszego celu, środku celu. Później, przy wyższych stopach dochodzimy wcześniej, na przykład rok. No to to wszystko są takie rzeczy. Ale jednocześnie wiemy, jak ważne to jest dla gospodarki i tak dalej.
To jeszcze tylko pytam, jeśli byśmy zeszli do tego poziomu 4%, to jak długo na tym poziomie byśmy mogli pozostać?
Pan naprawdę, to już jest sfera fantazji. Pewnie członkowie Rady, każdy ma inne zdanie na ten temat, jakby se to wyobrażą. Jeden członek się tylko Rady wypowiedział do tej pory na ten temat w jakimś wywiadzie, mówił o 3,75.
65. Pomarzyć sobie jakby można. Chcielibyśmy, żeby stopy były jak najniższe, a inflacja 2,5 z niewielkimi odchyleniami raz w górę, raz w dół. A stopy jak najniższe, żeby były. Nie dlatego, że kredytobiorcy, chociaż oczywiście się cieszymy, że dla nich to jest ulga, bo to nie jest nasz cel.
Tylko dlatego, że dla gospodarki to jest dobrze. Tani kredyt, gospodarka się szybciej i lepiej rozwija i spada bardzo koszt obsługi zadłużenia, a nasze zadłużenie jest tak ogromne. My tu zrobimy wszystko, żeby to było dobrze, ale nie będziemy działać pochopnie.
Każdy bank centralny europejski, światowy, w tych krajach rozsądnych, najbardziej cywilizowanych, każdy bank centralny jest od tego, żeby działać konserwatywnie, spokojnie, rozsądnie.
Rządy czasami mogą coś zaryzykować. Mają cztery lata, kampanie wyborcze itd. Bank centralny ciągle działa konserwatywnie, żeby nie dopuścić do jakiejś nierównowagi.
No to, co w Rumunii nastąpiło. Jakby się trochę zapomnieli. To jest kraj, który się rozwijał, patrzyliśmy zawsze, no tak szybko jak my, 15 milionów, no drugi taki wielki kraj, duży kraj w tej Europie Środkowo-Wschodniej i uderzył w ściany.
No to się rozleciało, to zadłużenie się okazało za duże, rejtingi spadły, obligacje, rentowność obligacji, wszystko, no wszystko się nagle wybuchło. Nie można do tego dopuścić.
My w Polsce jesteśmy w kluczowym momencie. My idziemy po krawędzi. My idziemy po krawędzi. My w tej chwili mamy trudną sytuację bardzo. To jest trudna sytuacja rządu, ale to jest Polska, to jest polski rząd, no więc Polski.
Mamy trudną sytuację Polski i Bank Centralny jest tą konserwatywną instytucją, która czasami jest biczowana z tego powodu, że robi coś za długo, za wolno, ale my musimy patrzeć, czy się nie zapala jakieś czerwone światełko i działać z rozwagą. Ale działamy. Obniżamy te stopy systematycznie. 125 punktów to jest 125 punktów. Nie zamykamy drogę do dalszej obniżki, ale też nie lecimy z nią pochopnie po to, żeby potem podnieść na przykład.
To bezhołowia i anarchia w gospodarce jest wtedy. Patrzymy uważnie na to, co jest, patrzymy na wysiłki rządu, czy one się powiodą, czy się nie powiodą.
Patrzymy na ratingi, patrzymy, co te agencje ratingowe robią, jak inwestorzy się zachowują. Dbamy o wiarygodność złotego.
To, proszę Państwa, te nasze duże rezerwy, czy ogromne rezerwy walutowe i duża rezerwa złota, ona służy temu, żeby wszyscy inwestorzy, że my zależymy od kapitału zagranicznego i bardzo od inwestorów, patrzyli na polską gospodarkę jako na coś pewnego, bezpiecznego, gwarantowanego. I żeby nawet jakieś tam deficyty, jakieś coś tam, takie negatywne elementy nie wpływały na ich chęć inwestowania.
My jesteśmy i będziemy zawsze w pełni wypłacalni, w pełni wiarygodni i posiadający stabilną walutę.
Złoty jest raz silniejszy, raz słabszy, ale jest trwały i mocny. Jeszcze raz podkreślam znaczenie posiadania własnego pieniądza. Może na koniec, to akurat jest najważniejsze.
Właśnie własny pieniądz daje to, że można właśnie amortyzować wstrząsy światowe i wstrząsy koniunkturalne i każde inne, pandemiczne itd. Własna waluta. I świat na to patrzy. Ta własna waluta, my o nią dbamy, ona jest silna.
Inna, no drugą stroną silnej waluty, a raczej wzmacniania się kursu tej waluty jest to, że mamy ujemny wynik finansowy. Ale mam nadzieję, że wychowaliśmy jakoś opinię publiczną.
Opinia publiczna rozumie, że brak zysku, czy ten ujemny zysk minusowy, no to jest skutek jakby pozytywnego faktu wzmacniania się złotego.
Dolar bardzo osłabł i skutek jest taki, że jest ujemny wynik. Dlatego jest trudno jakby tutaj coś w tym zakresie zmienić. I jeszcze jedno pytanie, pan redaktor Karol Badochal, bardzo proszę, Reuters.
Dzień dobry, panie prezesie. Chciałem spytać, co obniżka perspektywy dla Polski do negatywnej przez dwie agencje ratingowe oznacza dla Polski i czy pana zdaniem ryzyko obniżenia ratingu jest realne?
Oczywiście, że zmartwiliśmy się tym obniżeniem perspektywy przez dwie agencje, bo one oznaczają, że za rok może być też obniżenie ratingu.
Szczęśliwie obserwowaliśmy, że nie nastąpiła zmiana rentowności, czyli inwestorzy nie zareagowali na tę zmianę perspektywy, bo widzą silne bardzo podstawy Polski i my się szybko rozwijamy bardzo i mamy wszystkie inne dane dobre.
Także na razie jakby nie ponieśliśmy kosztów tego, ale oczywiście to jest taki sygnał alarmowy.
To jest taka lampka, którą nam te agencje zapaliły, czerwono, żebyśmy uważali.
Pogrozili nam palcem, prawda? No i patrzą, co przez ten rok się wydarzy.
To się nie da całkowicie zlikwidować deficytu czy ograniczyć znacząco długu, ale jest ważne, w którą stronę się poruszamy. Czy dalej się bardzo zadłużamy i powiększamy deficyt, czy zmniejszamy deficyt i zadłużenie. A jeśli nawet nie zmniejszamy, czy robimy wysiłki, żeby zmniejszyć? No to coś takiego. Czy dyscyplina finansowa w Polsce jest? Bo ona jakby się zagubiła i trochę poszliśmy tak drogą właśnie odpukać, chociaż to nie porywalnie z tą Rumunią, ale no Rumunii się pogubili w tym momencie, chociaż też mają dobry bank centralny i dobrych analityków. No ale się pogubili się w tym.
Mieli to zadłużenie też zagraniczne, my mamy zadłużenie krajowe, to jest zupełnie co innego.
No więc to jest takie światełko ostrzegawcze dla nas też oczywiście i dla rządu i dla myślę wszystkich.
Ja tu się nie wypowiadam na temat, jak Państwo wiedzą, takie związane z rządzeniem, z zarządzaniem, z polityką, ale wnioski są jasne, trzeba mieć większą dyscyplinę finansową.
Z każdego punktu widzenia, co to jest dyscyplina finansowa?
Dotyczy wydatków i dotyczy przychodów. No musimy tak jak budżet domowy. No przez jakiś czas możemy poszaleć. Zdarzało się pewnie Państwu, chociaż ja mam naturę jakby inną.
Nie bardzo mam pomysły na to, jakby poszaleć. Jak mało zarabiałem, to mało wydawałem. Więcej zarabiam, więcej wydaję. Ale Państwu się zdarzało jakoś poszaleć, a potem musieliście zacisnąć pasa i jakby uzdrowić te, spłacić zadłużenie i tak dalej.
No to Polska jest trochę w takiej sytuacji na krawędzi, idzie po tej krawędzi i teraz agencje dają taki sygnał.
No patrzymy, w którą stronę idziecie. Czy dalej będziecie jakby iść w kierunku rozregulowania i nieodpowiedzialnej pozycji finansowej, Czy robicie wysiłki, żeby jednak to zmienić? W ten czy inny sposób. To już nie nasza działka jest, NBP-u. To jakoś działanie parlamentu, rządów, nie nasza.
Jak ktoś nas prosi o radę, to możemy je udzielić, ale też nie lubimy tego, bo nie chcemy brać zobowiązania za jakieś działania.
Raczej się wymigujemy. Ale mamy tutaj dane, możemy je każdemu udostępnić w tym zakresie.
Trzeba w tym naszym gospodarstwie polskim uporządkować pewne rzeczy i żeby był ruch w kierunku uzdrowienia.
Jak w chorobie jest punkt krytyczny i z niego jest później, tak jak lekarze czasami mówią, niestety, rodzinom, ta noc będzie krytyczna, prawda? I rano powiemy, czy pacjent będzie zdrowieć, czy przeciwnie. No to my jesteśmy, Polska jest w takiej sytuacji w tej chwili.
Damy radę, jestem przekonany, Polska do tej pory zawsze dawała radę, więc damy radę.
No i powtarzam, ten wzrost gospodarczy to jest naprawdę niesłychanie istotna, ważna rzecz, bo wzrost gospodarczy silny zawsze wyciąga, jak Baron Münchhausen się wyciągał za włosy z bagna czy z czegoś tam, no to zawsze ten wzrost wyciąga, zmniejsza zadłużenie, zwiększa przychody i tak dalej.
Trzeba tutaj to cenić. Nasze stopy oczywiście też mają na to jakiś wpływ. Im niższe stopy, tym to jest prowzrostowe i my to wiemy.
Ja chciałbym zapewnić od swojej strony opinię publiczną, obserwatorów. Na pewno bank centralny nie będzie utrudniał tutaj niczego i będziemy obniżać stopy zawsze i to robimy od zawsze, a w ostatnich dwóch, trzech latach szczególnie.
Obniżamy stopy zawsze wtedy, kiedy natychmiast, kiedy to jest możliwe. Kiedy to wynika z analiz. Ale też podwyższamy, kiedy to jest niezbędne.
Już Państwu wielokrotnie mówiłem, tutaj nigdy się nie wtrącam w analizy, które tu są przeprowadzane. Czekam cierpliwie, są informacje cząstkowe, potem jestem informowany, jak całościowo to wygląda i to przyjmuję.
Zadajemy pytania, możemy mieć wątpliwości, ale nie kwestionujemy tego i nie robimy inaczej niż wynika z analiz.
Czasami jest gorzka pigułka do płuknięcia, czasami słodka. Teraz mamy słodkie pigułki, bo obniżamy stopy.
Jak powtarzam, widzę i członkowie Rady wczoraj, może z jakimś wyjątkiem, członkowie Rady widzą przestrzeń do dalszych obniżek.
Może tego nie powiedziałem, chyba to jest istotne, wy to jako dziennikarze, analitycy analizujecie.
Członkowie Rady widzą przestrzeń do obniżek, ale kiedy to nastąpi, to nie wiedzą jeszcze sami, ale widzą z jakimś tam wyjątkiem.
Widzą przestrzeń do jeszcze pewnych niewielkich obniżek. Jeśli będą obniżki, to po 25, ostrożne, oglądając się do tyłu, jakie są rezultaty dotychczasowych naszych obniżek, bo one zmieniają sytuację. Będziemy działać ostrożnie i spokojnie. No nie jest ta wielka już przestrzeń, ale jakaś tam jest, prawda?
Prawda? I Pan mój pytał docelowe, to ja nie wiem. No to zobaczymy. Będziemy mieli na przykład 4 i będziemy patrzeć, czy jeszcze można, czy nie. Czy już raczej żeśmy za daleko poszli odrobinę. Inny członek uważa, że 3,75, no może, a może 4,25, ja tego nie wiem.
Mogę zapewnić opinię publiczną, że obniżymy tak mocno, jak to jest możliwe, żeby nie zaszkodzić procesowi dezinflacji.
Nikt nie usprawiedliwi tego, jak inflacja odżyje i wszystkie oczy będą zwrócone na Narodowy Bank Polski. I słusznie, my musimy wtedy bardzo ostro postępować, chociaż nie jesteśmy winni, że inflacja następuje.
Pamiętają państwo dyskusję ostatnich lat, to się nadaje na jakąś dobrą książkę.
Ja jej nie napiszę, jak państwo widzą, nie piszę żadnych książek wspomnieniowych ani autobiograficznych.
Dlaczego? Bo za dużo wiem, za dużo ludzi znam, za dużo rozmów odbyłem. Takie książki są mało państwowo-twórcze. Politycy i prezesi banków, co piszą książki, to piszą książki takie, no to jest taki pure fantasy właściwie dla pokrzepienia serc, czy Bernanke, czy inni.
To nie jest cała prawda. Prawda jest o wiele bardziej znojna, trudna, konfliktowa, niewdzięczna.
Chyba Bismarck mówił, że kuchni nie należy pokazywać klientom restauracji czy coś takiego.
Jak podstają te potrawy, nie warto oglądać jak kaszanka powstaje czy kiełbasa.
No więc tak samo jest w każdej polityce i w każdej instytucji.
Poza tym w Narodowym Banku Polskim atmosfera jest trudna w sensie takim psychologicznym, psychicznym, bo wszyscy źle odbierają te ataki, które kolejne znów płyną z jakichś absurdalnych kierunków, ale płyną pod kierunkiem Narodowego Banku Polskiego.
Jak Państwo wiedzą, są już pracownicy Narodowego Banku Polskiego wzywani przed polityków, żeby się spowiadali. Mamy liczne pytania z Europy, nawet ze świata, ze oceanu, co się dzieje.
Nie jest dobrze, kiedy politycy z parlamentu czy jacyś tam inni odpytują członków Rady Polityki Pieniężnej, czy członków zarządu, czy dyrektorów, czy byłych. Tego nigdzie nie ma i w cywilizowanym kraju się nie zdarzyło.
Nie przypominam sobie, nawet w Turcji chyba nie. To są rzeczy niesłychane i to nie wiadomo z czego właściwie i o co.
Nie ma jakichś konkretnych w tej chwili podstaw do tego i pytań. To takie znękanie. Trochę się przyzwyczaili tu ludzie, pracownicy banku, ale trochę się nie przyzwyczaili. Jak czasami to widzą w jakichś tytułach, czy gdzieś teraz znów jest nowa fala taka.
Jakoś Polska ma takie konwulsyjne te momenty w swojej historii. Mam nadzieję, że to się wszystko dobrze skończy.
My jesteśmy przygotowani na każdą okoliczność, ale musimy odpowiadać, powtarzam, na te pytania zewnętrzne od strony innych prezesów, Europejskiego Banku Centralnego, ze Stanów Zjednoczonych, nawet ambasadorowie i tak dalej. Odpowiadamy w duchu takim, że Polska jest solidnym krajem i tu się nic złego nie stanie i Bank Centralny ma zagwarantowaną niezależność. Ustawowo mamy jedną z najmocniej zagwarantowanych niezależności Banku Centralnego w ogóle na świecie. Ustawowo, konstytucyjnie. Mało który bank jest tak zabezpieczony.
No i co z tego, jak są działania jakby tak pozaprawne, oparte na jakiejś tam czysto politycznej czy propagandowej intencji.
No więc to trochę psuje atmosferę, ale nie zmienia oczywiście rytmu pracy. Nic się tutaj tego złego nie dzieje.
Myślę, że się wszyscy jakoś trochę do tego przyzwyczaili. Nie mówię o tym, że ja jestem w wieku osobiście jako prezes, że mnie oczywiście nic nie ruszy i wszystko widziałem i to mnie nie dotyczy, ale prezes Narodowego Banku Polskiego jest instytucją, jest jednym z trzech organów, jednoosobowo jestem jednym z trzech organów Narodowego Banku Polskiego. I łatwo jest taki bank zdezorganizować, wytrącić w ogóle z normalnej pracy, uderzając właśnie w tym punkcie. Ale przecież nikt nie ma chyba intencji, żeby Polsce zaszkodzić, żeby się posypało.
To znaczy, to jest takie pytanie, żeby wzbudzić myślenie.
Oczywiście, kto ma taki interes? Ten, kto chciałby zlikwidować w Polsce złotego, pokazać, że Polska jest krajem bez hołowia, że nie potrafi się sama rządzić, że nie potrafi kierować swoimi instytucjami i że koniecznie musi przyjąć euro, żeby decyzje dotyczące polskich finansów i pieniądze były podejmowane w Frankfurcie nad Menem.
Tam, gdzie jest siedziba Europejskiego Banku Centralnego i gdzie Polska nie będzie miała żadnego wpływu praktycznego.
Jako jeden z 20 czy 30 już wtedy może. Ktoś kto chce, żeby w Polsce nastąpił bałagan, anarchia, bezchołowie, także jeśli chodzi o złotego, o inflację, o równowagę finansową, może chcieć zrobić ten bałagan, żeby powiedzieć, no to jedynym wyjściem jest tylko euro.
Jeden z byłych prezesów bronił Złotego bardzo mocno do końca, a teraz nagle zmienił zdanie. Tak naprawdę krytyka i ataki w kierunku prezesa Narodowego Banku Polskiego, mówię w trzeciej osobie, nie jako król, tylko jako instytucji, organu, po prostu zmierzają do jednego. do wprowadzenia Polski do strefy euro. Likwidacji suwerenności monetarnej Polski.
Co to oznacza? Niektórzy się boją wzrostu cen. Napisałem książkę na ten temat i ją niedługo wydam i będę propagował.
Wprowadzenie w Polsce euro z punktu widzenia ekonomicznego oznacza jeden podstawowy minus.
Spowolnienie tempa wzrostu Polski. Wprowadzenie tempa wzrostu Polski do tego poziomu, które mają kraje Europy Zachodniej. Zero, jeden, dwa. Teraz Hiszpania jest tylko wyjątkiem, ale to specyficzna sytuacja.
Czyli, że nigdy już nie osiągniemy poziomu tamtych krajów. Nigdy się do nich nie zbliżymy. Zawsze Polacy będą tym narodem biedniejszym.
Zawsze będziemy prowincją. Zawsze będziemy krajem, gdzie będzie podwykonawcą, kooperantem, ale nigdy nie wejdziemy do głównego stołu, nie siądziemy.
To oznacza, bo zwykły człowiek przeważnie się boi podwyżki cen. Ona taka czy inna może być, to zależy jaki kurs wymiany, ale będziemy zawsze tym, no nie pariasem, ale tym biedniejszym krewnym.
Są w Europie biedniejsi i bogatsi. To łatwo prześledzić na podstawie obserwacji tego, jak w innym kraju. A jesteśmy tak dużym krajem, no niewielkim, ale dużym, w średniej wielkości I tak dobrze zarządzany przez te 30 lata średnio, chociaż różni rządzili tu przecież włodarze, ale średnio osiągnęliśmy ogromny sukces.
No cud, a nie sukces. Około 4% wzrostu. No pokażcie mi drugi kraj. Łatwo komuś uzyskać jednego roku, czy dwa lata, czy jak teraz Hiszpania. ale żeby 30 lat mieć średnią taką, jak to na wykresie wygląda. Pokazywałem już to wielokrotnie. Łapiemy po prostu te kraje najbogatsze.
To jest szansa historyczna Polski i Polaków. Wprowadzenie tu euro zamyka tę szansę. Zostajemy jakby w tej relacji, jaka jest. I stajemy się krajem jakiegoś tam rozwoju, ale wolnego. A cała Europa, proszę pamiętać, cała Europa, cały kontynent, Cała Unia Europejska zostaje w tyle za Stanami Zjednoczonymi. A Stany Zjednoczone też i cały Zachód pozostają w tyle za Chinami i Azją.
To nie ma przebarw. To jest walka ciągła i konkurencja. Nigdy nie można stanąć na jakiejś pozycji i powiedzieć, że jestem na tym poziomie i już tak będzie.
Nie jest tak. Ciągle trzeba walczyć i się starać i dobrze rządzić, żeby być na tym miejscu, na którym się jest.
Mamy szansę w Europie być w tych krajach najbogatszych, najzamożniejszych, ale i tak w rankingu światowym to będziemy słabą, bo jest energia droga w Europie.
Ja właściwie jeden powód wskazać wystarczy. Nie można z ceną energii trzy razy wyższą konkurować z krajami, gdzie energia jest tania.
Trzy razy to w stosunku do Stanów, a jeszcze z Chinami to jeszcze bardziej. To jest niemożliwe.
Dopuszczono do władzy ludzi, ekonomicznej władzy, bo o tym tylko się wypowiadam, takich, którzy robią różne działania po to, żeby powstrzymać tempo wzrostu i innowacji i tak dalej.
Jakieś szaleństwo. Jestem też trochę, uwielbiam czytać historię cywilizacji i upadku i rozwoju i tak dalej.
Wiadomo, każda cywilizacja, każdy system się rozwija, dochodzi do punktu najwyższego, a potem upada. I trochę tak jakoś to w Europie wygląda, ale my Polacy na razie nie. My jesteśmy młodzi, wzrostowi i dynamiczni. I mamy relatywnie, chociaż już starzejący się, tylko młode społeczeństwo i dobrze wykształcone. Więc nie poddawajmy się temu, idźmy do przodu, bądźmy odważni, twardzi. Te kłopoty, co teraz mamy, jestem pewien, przezwyciężymy.
My ze swojej strony, jeśli chodzi o NBP, zrobimy wszystko, żeby współdziałać z każdym kolejnym możliwym do wymyślenia rządem, w tym, żeby reperować to, co akurat chwilowo może być złe i się szybko rozwijać, ale w zrównoważony sposób.
Nie dopuścimy do tego, będziemy przeciwdziałać, żeby był szybki wzrost, ale nie zrównoważony. I to tyle. Dziękuję bardzo, do widzenia.
Dziękujemy bardzo.
Wysokie rezerwy złota przyczyniają się do stabilności gospodarki Polski.
Zakupione przez Narodowy Bank Polski złoto wzmacnia wiarygodność ekonomiczną i finansową kraju.
NBP buduje stabilność gospodarczą i finansową.
Własne rezerwy złota to inwestycja w przyszłość i bezpieczeństwo naszej ojczyzny.
Narodowy Bank Polski. Dbamy o wartość polskiego pieniądza.